niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 5 cz 1

Śnił mi się uroczy sen. Siedziałam na ławce w jakimś super zielonym parku. Wyglądałam naprawdę świetnie. Trochę samolubne wiem. Cera mi się błyszczała (Nie, nie jak w zmierzchu) i włosy lśniły. Miałam na sobie jasną sukienkę.
Nagle przyszedł JiWon i pocałował mnie w rękę. Dając mi różowe tulipany, usiadł koło mnie. Uśmiechał się do mnie i przytulał mnie jednym ramieniem. A słoneczko nas grzało.
Nic więcej, tylko siedzieliśmy i uśmiechaliśmy się, a ja co chwilę wąchałam kwiatki.

Zostałam obudzona rano przez budzik w mojej komórce. Pośpiesznie wstałam, poszłam do łazienki i umyłam się. Potem lekki makijaż i zauważyłam (wisiał od środka na drzwiach od łazienki) mundurek szkolny. Założyłam go i dobrałam do niego czarne baleriny z kokardkami.

Zeszłam na dół na śniadanko. Gemin jadł płatki słuchając tłumaczącego mu coś z pełną buzią Leo. RJ jak zwykle (gdy mnie zobaczył zawsze robił to samo) kiwną lekko głową i wrócił do jedzenia tosta. Jake nie było w kuchni, stał na tarasie. Przez okno widać było, że tak samo jak RJ je tosta i popija „chyba” herbatą.
Od razu wiedziałam, z moich wnikliwych badań wcześniejszego wieczora, że chcę zjeść jajecznicę więc poszłam od razu do lodówki. Wyjęłam dwa ostatnie jajka i zapytałam się RJ gdzie jest patelnia.
Dopiero wtedy Leo z Gemin'em zobaczyli, że jestem w kuchni. Leo od razu włączył swój „fangirling”.
Wyją pośpiesznie komórkę i po chwili usłyszałam syntezator.
-Haaaaana. - tak, było tam dużo „a” - jak wyspałaś się?
Aplikacja cię trochę oszukuje Leo . - pomyślałam, ale lepszy rydz niż nic.
Podał mi komórkę. Napisałam na klawiaturze „Dobrze, a ty?” i wcisnęłam >tłumacz<.
Wyciamciaramciał coś po koreańsku.
-Dobrze. - odpowiedziała komórka Leo.
Wróciłam do robienia jajecznicy, chwilkę to zajęło, ale bardzo się cieszyłam gdy jedzenie znalazło się już na moim talerzu. Zajadałam się i popijałam to wszystko herbatą zaparzoną przez Gemin'a.
Gdy już skończyłam i poszłam wstawić talerz do zmywarki do kuchni wszedł mój brat najpierw po koreańsku potem po angielsku powiedział, że po drodze do szkoły musimy odwiedzić wytwórnię więc powinniśmy się już zbierać. Myślałam, że te polecenie dotyczy tylko chłopców więc mając jeszcze prawie godzinę do autobusu skierowałam się na schody.
-A ty gdzie ? - zapytał mnie po polsku mój brat, miał dziwny akcent.
-Hm? - odwróciłam się i spojrzałam pytająco.
-Bierz torbę i pakuj tyłek do samochodu. - powiedział i wskazał mi palcem drzwi.
-Serio muszę ? - popatrzyłam błagalnie.
On tylko pokiwał głową. Zrobiłam co kazał, wzięłam torbę i wyszłam z domu wypatrując auta.
Duża czarna furgonetka stała na ulicy.
-Ppalli! Ppalli! - krzyczał do mnie Leo wybiegając z domu.
-Co się pali ? - zapytałam wychodzącego za nim brata.
-On mówił: szybciej. - wytłumaczył.
Leo jak wyścigówka pobiegł do furgonetki, za nim biegli Gemin, potem RJ. Łukasz też przyśpieszył i wyprzedził mnie o pięć kroków. Więc w tym maratonie to ja byłam ostatnia, pomijając ciągnącego się jak mordoklejka Jake'a, który szedł tuż za mną.
-Spałaś? - zapytał szeptem z tym bezczelnym uśmiechem.
-Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się wrednie w odpowiedzi na jego głupi wyszczerz.
Przyśpieszyłam kroku tym samym zajmując miejsce z tyłu obok RJ. Obok mnie usiadł Jake, zatrzasną drzwi i samochód ruszył.
Droga nie była długa, jednak dzięki porannym korkom trwało to dłużej niż powinno. Jake stał się obojętny, znowu. Siedział cicho, RJ także. Jedynymi. którzy rozmawiali był Leo i Gemin. Mój brat prowadził auto.
-Chłopcy przygotować się – powiedział mój brat najpierw po angielsku, a potem po koreańsku. Ten to ma trudne życie.
Zespół naciągną kaptury na głowy, wszyscy założyli czarne okulary przeciwsłoneczne i niektórzy naciągnęli chustki do połowy twarzy.
-O co chodzi ? - zapytałam.
-Lepiej żeby nikt nas nie widział i kojarzył przed debiutem. - powiedział RJ obojętnym tonem, jak zwykle.
Wysiedliśmy przed dużym szarym „blokiem” z mnóstwem okien. W sumie był prawie w całości szklany. Nad szerokimi drzwiami widniał duży napis SILVER MEDIA.
-Jak ci się podoba? - zapytał mój brat.
-Niezły budynek. - poklepałam go po ramieniu, pokazując tym samym jak gardzę tym że nie powiedział mi wcześniej, że jest taki bogaty. Zaraz po tym moją uwagę zwróviła dość spora kolejka utworzona przy wejściu - Po co ci ludzie? Rozdajesz coś ? - zapytałam pół żartem, pół serio.
-Każdy chce być sławny. - wzruszył ramionami i założył okulary przeciwsłoneczne po czym wcisnął jedną parę do mojej ręki. Nie zastanawiając się za długo włożyłam je pośpiesznie na nos. Gdy wchodziliśmy do budynku ludzie krzyczeli i próbowali dotknąć mojego brata, a także obmacywali chłopaków. Kilka rąk dotknęło i mnie.
-Wow, jacy napaleni. - skomentowałam gdy znaleźliśmy się w środku, rozejrzałam się dookoła przypadkowo spojrzałam na Jake'a który pomachał brwiami, założę się że zareagował tak na słowo napaleni. Zrobiłam zniesmaczoną minę i odwróciłam się do mojego brata.
-Chodźmy dalej nie mamy czasu – powiedział i ruszyliśmy w stronę windy. -Teraz chłopcy muszą obeznać się z dzisiejszym harmonogramem. Ty w tym czasie poczekasz u mnie w biurze. - oznajmił, gdy wsiedliśmy do windy. Pokiwałam tylko głową, na znak że przyjęłam to do wiadomości.
Winda zatrzymała się na drugim piętrze, czyli przedostatnim. Poszliśmy korytarzem prosto.
Jak reszta ścian te również były szaro-białe z paskiem granitu gdzieś tak na wysokości rąk.
Doszliśmy do takiego jakby rozgałęzienia? Mistycznych rozstai dróg? No bo pośrodku stał kontuar, a po jego lewej i prawej stronie szły dalsze korytarze. Coś w kształcie litery „T”.
Za kontuarem stała uczesana w gładki, wysoki kucyk azjatka w niebieskiej koszuli i szarej spódnicy.
-Annjong-hasejo – powiedziała wstając z krzesła i kłaniając się z lekkim uśmiechem.
-Ohoho, nieźle ich trenujesz. – mruknęłam do mojego brata po polsku.
-Ukłoń się głupia. - mrukną i mocno klepną mnie w dół kręgosłupu. Zauważyłam, że chłopcy też się kłaniają, do tego kilka razy, coś jak ćwiczenie na wf-ie „raz, dwa, trzy, wyprost”.
-Na Eun to moja siostra Hannah. - przedstawił mnie sekretarce brat. Chciałam podać jej rękę, ale brat klepną mnie w plecy co znaczyło, że powinnam się ukłonić.
-Hello – powiedziałam z „uroczym” uśmiechem lekko masując sobie dolny odcinek kręgosłupa.
-Czy Nikki już przyszła ? - zapytał ją mój brat.
-Tak panie dyrektorze. Jest już w konferencyjnej, razem z Kiss. - odpowiedziała grzecznie po angielsku sekretarka.
-Chłopcy idźcie przywitać panią dyrektor. - nakazał im mój brat, od razu skłonili się sekretarce i odeszli. Brat odwrócił się w moją stronę - Chodź zaprowadzę cię do mojego biura.
Ukłoniłam się ( wcześniej dostając znowu w plecy) i odeszliśmy od kontuaru skręcając w lewy korytarz.
-Szu, szu panie dyrektorze. - zaśmiałam się gdy doszliśmy do biura mojego brata.
Tak jak się spodziewałam było srebrno-białe ( bardziej szaro-białe) tak jak reszta wytwórni którą zobaczyłam. Stały tam dwie czarne, skórzane kanapy, stolik, półka ze statuetkami, no i biurko które zostało umieszczone naprzeciw wielkiego okna z szarymi zasłonami.
-Chcesz skorzystać z komputera? Trochę to potrwa zanim skończymy wszystko omawiać. - zapytał.
-Yhym – pokiwałam głową.
-Spokojnie, mam angielskiego Windowsa – powiedział odpalając komputer. - Poczekaj tu chwilę, przyjdę po ciebie, jakbyś chciała do łazienki to znajduje się 2 drzwi dalej od moich. Teraz już idę. - nawet nie zdążyłam powiedzieć „OK” bo już go nie było.
Zaczęłam od obczajenia Facebooka. Oczywiście tak jak mogłam się spodziewać miałam dwa powiadomienia nie więcej (wspominałam, że nie byłam za bardzo popularna), do tego były to zaproszenia do gier, od razu więc przeszłam do sprawdzenia poczty. Tu już coś się działo.
Dostałam parę zdjęć od mojej przyjaciółki Leny która jak już wspominałam przeprowadziła się do Grecji. Wysłała parę ładnych widoczków i „fotek z rąsi” by pokazać mi swoją nową fryzurę. Z platynowego blondu przemalowała się na orzech co bardzo ładnie podkreślało jej zielone oczy. Na dole dopisała żebym też przesłała jej kilka zdjęć i napisała o pogodzie w Polsce.
O Polsce? No tak! Nie miałam jeszcze czasu, aby ją poinformować o moim nagłym wyjeździe do Korei.
Na początku e-maila napisałam kilka wyjaśnień, czemu i dlaczego jestem w Korei.
Potem dopisałam kilka zdań takich jak : dziś zaczynam szkołę, życz mi powodzenia. Oczywiście pominęłam to, że mieszkam z zespołem i mój brat jest super bogaty. Ma wytwórnię płytową i cieszy się niemałą sławą patrząc na wszystkie statuetki i nagrody na jego półce.
Wcisnęłam wyślij.
I nagle, ktoś wparował do biura. Dokładnie trzech chłopaków. Wysokich i nieźle zrobionych. W moim mieście nigdy nie widziałam gościa który ma pomalowanie włosy na czerwono albo na blond jak dwóch tutaj. Ten trzeci miał najbardziej naturalny kolor, bo azjaci chyba „oryginalnie” mają czarne włosy, nie mylę się prawda? Stali tak sobie lampiąc się na mnie, w luźnych koszulkach z kolorowymi nadrukami i spodniach od dresu. Zrobili krok w moją stronę.
-O! - zatrzymał dwóch pozostałych jedną ręką szatyn, drugą wskazał na mnie palcem. - Yeoja.
Patrzyli się zdziwieni, zapewne miałam podobną minę.
Matko co zrobić?!!!? - pomyślałam, zaraz potem wybierając najbardziej neutralną opcję.
-Dzień dobry - powiedziałam po angielsku, wstałam i ukłoniłam się.
Z nadal zdziwionymi minami ukłonili się i odpowiedzieli tym samym, trochę zniekształconym powitaniem, po angielsku oczywiście. Zaraz do biura wbiegła ta sama sekretarka, którą parę minut wcześniej poznałam – Naeun. Mówiąc coś do nich po koreańsku pokazała im wyjście. Posłusznie jeden za drugim, co chwilę odwracając się i zerkając na mnie wyszli z pomieszczenia.
-Bye. - powiedział „blondyn” uśmiechając się i machając ręką, gdy sekretarka próbowała wypchnąć go z biura.
W końcu zamknęła za ostatnim drzwi i przyparła do nich bokiem.
-Przepraszam za nich. Mieli iść na zebranie w konferencyjnej, ale źle mnie zrozumieli. - odeszła od drzwi i się skłoniła. - Zawsze rano lubią robić zamieszanie. - po jej minie widać było, że to naprawdę nie był pierwszy raz gdy robili coś takiego i że miała tego dość.
-Nic nie szkodzi. Zdarza się. - uśmiechnęłam się. - A tak w ogóle kim oni są ? - zapytałam.
-Kim są ?! - zapytała zdumiona. - Nie wiesz? - była naprawdę zdziwiona. Podeszła do komputera i otworzyła wyszukiwarkę wpisując nazwę E-NERGY. - Hallyu Super Stars!
Popatrzyłam na nią zdziwiona, zastanawiałam się co to „hallyu”, jakiś koreański Big Brother?
-Grupa założona przez Silver Entertaiment. Jeden z czołowych boysbandów w Korei. - wytłumaczyła widząc moją minę. Na ekranie pojawiło się kilka zdjęć. - Poczytaj sobie ja muszę iść. - powiedziała, skłoniła się i wyszła mrucząc pod nosem coś po koreańsku, myślę, że ich przeklinała.
-E-NERGY ? - zapytałam samą siebie patrząc na zdjęcia na monitorze. Znalazłam na nich te trzy twarze które widziałam przed chwilą. Wyglądali co prawda trochę inaczej, tutaj gdy stali przede mną byli bez make-up'u, na zdjęciach mieli olśniewające twarze.
Przeglądałam tak fotki gdy nagle do biura znowu ktoś wparował i zakłócił mój spokój.
Kolejny azjatycki blondyn, ale ten miał niebieskie pasemka.
-Ooo! Geudeul-eun olh-ass ! Dangsin-eun aleumdabseubnida! (Oni mieli rację, jesteś ładna! ) - uśmiechną się.
-Ttohan bogo sip-eo! (Też chcę zobaczyć!) - do pomieszczenia wszedł kolejny chłopak tym razem o ten miał brązowe włosy z orzechowymi pasemkami. - Wow ! Yeppeun ! ( Łał, ładna!)
-Naga! (wynocha!) - wbiegła za nimi sekretarka. Blondyn totalnie ją zignorował i zaczął coś do mnie gadać czego w ogóle nie zrozumiałam.
-Annyeonghaseyo ! Nae ileum-eun Xeo ibnida. (Dzieńdobry ! Mam na imię Xeo. )- wyciamciaramciał i się skłonił.
-Anjajasejo? - popatrzyłam na niego, próbowałam się uśmiechać, nie kojarzyłam nawet co powiedziałam.
-Przepraszam, bardzo przepraszam. - powtarzała sekretarka, próbując wypchnąć blondyna za drzwi.
Zwinnym ruchem się jej wyślizgnął i usiadł na kanapie.
-Nan an gal geoyeyo . ( Nigdzie nie idę) – założył ręce.
-Zaraz wrócę. - powiedziała do mnie sekretarka i szybko wybiegła.
-Dangsin-ui ileum-eun mueos-ibnikka? (Jak masz na imię ?) - wstał z kanapy i przybliżył się do mnie.
-Nie rozumiem co mówisz. - powiedziałam po angielsku.
-Naneun hangug jul moleuna? (Nie mówisz po koreańsku?) - zapytał, przynajmniej tak to odebrałam. -Ukhm. - odchrząkną - I'm Xeo. Thanks i'm fine. - powiedział tym dziwnym akcentem.
Uśmiechnęłam się, ciesząc się że ktoś jest gorszy z angielskiego niż ja. - I'm Hannah. - skłoniłam się.
-Hannah! - wyraźnie się ucieszył, chyba z tego że zrozumiał.
Jego radość przerwało dwóch panów w garniturach którzy wyciągnęli go spokoju.
-Przepraszam najmocniej – powiedziała Naeun wchodząc zaraz po tym „incydencie”. - Ja już dopilnuje, żeby nikt tu nie wszedł. - znowu się skłoniła i wyszła zamykając za sobą drzwi.
Dalej tak jak obiecała nikt nie wszedł. Zaczęło mi się nudzić, więc zaczęłam czytać na wikipedii o tym całym SILVER MEDIA. Okazało się, że mój brat ma na swoim koncie niezłe sukcesy, stworzył kilka dobrych zespołów i wypromował kilku solistów. A ja myślałam cały czas, że wciąga fluki w jakimś biurze rachunkowym i ledwo wiąże koniec z końcem, jak my (mama, tata plus ja) w Polsce.
Od dziecka nie lubił się dzielić, gbur.
Gdy już sprawdziłam na komputerze co trzeba, wyłączyłam go i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Podeszłam do półki z trofeami. Plakietki nic mi nie mówiły, były napisane po koreańsku, więc poddałam się i usiadłam na kanapie czekając na powrót mojego brata.
Wrócił dokładnie pół godziny przed czasem moich lekcji w nowej szkole. Już myślałam, że się spóźnię.
Wszedł do biura za nim jakaś Azjatka, JR i Jake.
-Leo i Gemin zostali już wysłani do szkoły. - wyjaśnił. - O! - spojrzał na azjatkę która przed chwilą przypomniała o sobie chrząknięciem. - Hanna to jest Nikki, moja przyjaciółka i partner biznesowy.
-Cześć miło mi cię poznać. - powiedziała lekko kiwając głową.
-No heej. - powiedziałam z głupim uśmieszkiem.
-Możemy już iść do szkoły? - zapytał Jake przerywając krótką ciszę która nastąpiła po moim głupkowatym powitaniu.
-Tak, tak. - powiedział mój brat. - Ale zanim jeszcze wyjdziecie... - zatrzymał tym zdaniem Jake który już stał odwrócony do drzwi. - Mam kilka próśb.
-Streszczaj się. - mrukną Jake, odwracając się w naszą stronę i przewracając oczami.
-Zaprowadzicie Hanę na pierwszą lekcję, ale dyskretnie, żeby nikt nie widział że macie ze sobą coś wspólnego.
-To miała być prośba czy rozkaz? - zapytał bezczelnie „ten który się tak strasznie śpieszy”.
-A mogę wiedzieć czemu, mamy udawać, że nie mamy ze sobą do czynienia? - zapytałam wcinając się zanim mój brat odpowiedział Jake'owi.
-Myślę że ludzie mogą się domyślić że jesteś moją siostrą, wtedy mogą też się domyślić, że formuję nową grupę. - powiedział takim trochę martwiącym się tonem, jej czy ten przemysł muzyczny musi być taki tajemniczy? - Więc obiad jesz oddzielnie, nie podchodzisz do nich w szkole, zaprzeczasz, że masz coś z nimi wspólnego lub ich znasz. Zrozumiano? - popatrzył pytająco.
-Tak. - przytaknęłam. Trochę nie pojmowałam tej całej sytuacji no ale widząc tych ludzi rano, stojących w kolejce na casting...
-To samo tyczy się was. - Łukasz pokazał palcem najpierw na JR, a potem na Jake'a.
-Dobra. - powiedzieli razem, tal obojętnie jak tylko się da.
-Chodźmy już do szkoły. - powiedział JR i popchną Jake'a w stronę drzwi.
Wyszliśmy z wytwórni jakimś tylnim wyjściem. Było nieźle ukryte, drzwi znajdowały się zaraz za kontenerem ze śmieciami. Smukłą uliczką przecisnęliśmy się na ulicę pełną ludzi. Chłopcy szli tak jakbym nie istniała. Albo już się wczuli w rolę, albo … dobra nie będę rozmyślać. Ważne, że przestali zwracać na mnie uwagę i nawet nie patrzyli czy idę za nimi.
Po drodze minęliśmy parę ładnie wyglądających butików, kawiarenek i stoisk z dobrze pachnącym jedzeniem. Patrząc na jedną z drogerii przypomniałam sobie, że krem mi się kończył i będę musiała tu zajść po szkole.
Jeszcze kilka kroków i moim oczom ukazała się szkoła. W sumie nic specjalnego, widziałam podobne budynki w Polsce. Wchodziło się do niej przez szeroką bramę i szło chodnikiem mijając po prawej i lewej ładne zielone trawniki, gdzieniegdzie były tam stoliki i ławki.
W środku szkoła była ładnie pomalowana na neutralne kolory bardzo delikatny zielony, beżowy i biały. Na całej długości korytarza znajdowały się białe szafki, z czego się bardzo ucieszyłam, bo zawsze chciałam mieć szafkę. To chyba amerykańskie filmy tak na mnie działają.
Poprawiłam lekko spódniczkę, i przeczesałam palcami włosy.
Jake lekko trykną mnie palcem w ramie i bardzo dyskretnie pokazał palcem drzwi z napisem „Pokój Nauczycielski” po angielsku.
-Pa – powiedział bezgłośnie JR. Cały czas widziałam że nie przepadał za mną i wszystko robił z uprzejmości. Odpowiadał, informował, żegnał się i witał. Wszystko było wymuszone. Smutne...
Zapukałam w drzwi gabinetu, na drzwiach wisiała notka „Uczniom wstęp wzbroniony” więc wolałam poczekać, aż ktoś mi otworzy. W końcu zrobiła to wysoka blondynka, nie Azjatka co mnie bardzo zdziwiło.
-Tak? - popatrzyła na mnie, zaciekawiona.
-Jestem nową uczennicą, słyszałam że mam tu się zgłosić. - powiedziałam trochę nie pewnie.
-Hannah, tak? Jestem twoją nauczycielką angielskiego. Uczniowie mówią na nazwisko mam Choi. - przedstawiła się i wpuściła mnie do pomieszczenia.
Moim oczom ukazało się dużo wydzielonych stref, tak jak w jakimś wielkim biurze. Każdy miał swoje oddzielne biurko i komputer. Pani Choi poprowadziła mnie do swojego stanowiska.
-Usiądź proszę, sprawdzę gdzie masz teraz lekcje. - powiedziała wskazując mi krzesełko stojące obok mnie.
Usiadłam posłusznie, a pani C odeszła na chwilę, by zaraz wrócić z moim planem.
-Więc dziś zaczynasz od matematyki. Zaraz po kogoś zadzwonię, żeby cię odeskortował. - uśmiechnęła się.
-Wystarczy mi powiedzieć gdzie, poradzę sobie! - zapewniłam.
-Uwierz sama miałam problemy ze znalezieniem czegokolwiek w tej szkole. - zaśmiała się. Miała takie ładne perłowe ząbki i uroczy śmiech. Chwyciła za telefon i wcisnęła kilka guziczków. - Jest już nowa uczennica, możesz kogoś wysłać po nią tutaj na dół, ok dziękuję. - odłożyła słuchawkę. - Poczekaj chwileczkę, zaraz ktoś przyjdzie. - powiedziała i zaczęła przeglądać notatki na swoim biurku.
Po około pięciu minutach w drzwiach pojawiła się niziutka Azjatka uczesana w kucyk i ubrana w mundurek szkolny z kilkoma przypinkami na piersi.
-Dzień dobry pani Choi. - powiedziała kłaniając się.
-Haruna to jest Hana – przedstawiła nas sobie nauczycielka. Dziewczyna spojrzała na mnie do góry.
-Miło mi cię poznać. - powiedziałam lekko się kłaniając, załapałam że to bardziej wypada niż podawanie dłoni. 
-Chodźmy - uśmiechnęła się i razem wyszłyśmy z pokoju nauczycielskiego.

--------------------------
Następna część już niedługo zostanie tutaj dodana. po prostu nie wiem czy będę miała czas napisać coś w tym tygodniu więc podzieliłam ten rozdział na 2 części :3
Przepraszam, może rozdział nie spełnił waszych oczekiwań i nie ma wyjaśnionego wszystkiego, ale jak to się mówi wszystko w swoim czasie. Mam nadzieję że przynajmniej się podobał. Przepraszam że tak długo musieliście czekać
Również przepraszam za nawał postaci obiecuję po 2 cz dodać kolejną notkę orientacyjną z postaciami. :3
Jeśli macie jakieś pytania piszcie na ask.fm/bananowasomi

Dziękuję za to że czytacie :3 ♥

   

środa, 13 lutego 2013

teaser ^^

Myślę że nie możecie doczekać się kolejnej części :3 nie chce być uważana za osobę która nie dba o swoich czytelników. Następny rozdział jak to powiedzieć, będzie dłuższy niż rozdziały zazwyczaj, muszę trochę wam poopisywać wytwórnię, szkołę żebyście czuli się w klimacie Hanny a do tego nie mam czasu bo cały czas nas jadą z kartkówkami i sprawdzianami w szkole więc robię małą zapowiedź czyli wstawiam wam początek kolejnego rozdziału :3 Nie było to jeszcze poprawiane, więc błędy na pewno jakieś się znajdą...
No dobra czas na... teaser !



>>>>>>>><<<<<<<<<


Śnił mi się uroczy sen. Siedziałam na ławce w jakimś super zielonym parku. Wyglądałam naprawdę świetnie. Trochę samolubne wiem. Cera mi się błyszczała (Nie, nie jak w zmierzchu) i włosy lśniły. Miałam na sobie jasną sukienkę.
Nagle przyszedł JiWon i pocałował mnie w rękę. Dając mi różowe tulipany, usiadł koło mnie. Uśmiechał się do mnie i przytulał mnie jednym ramieniem. A słoneczko nas grzało.
Nic więcej, tylko siedzieliśmy i uśmiechaliśmy się, a ja co chwilę wąchałam kwiatki.

Zostałam obudzona rano przez budzik w mojej komórce. Pośpiesznie wstałam, poszłam do łazienki i umyłam się. Potem lekki makijaż i zauważyłam (wisiał od środka na drzwiach od łazienki) mundurek szkolny. Założyłam go i dobrałam do niego czarne baleriny z kokardkami.

Zeszłam na dół na śniadanko. Gemin jadł płatki słuchając tłumaczącego mu coś z pełną buzią Leo. RJ jak zwykle (gdy mnie zobaczył zawsze robił to samo) kiwną lekko głową i wrócił do jedzenia tosta. Jake nie było w kuchni, stał na tarasie. Przez okno widać było, że tak samo jak RJ je tosta i popija „chyba” herbatą.
Od razu wiedziałam, z moich wnikliwych badań wcześniejszego wieczora, że chcę zjeść jajecznicę więc poszłam od razu do lodówki. Wyjęłam dwa ostatnie jajka i zapytałam się RJ gdzie jest patelnia.
Dopiero wtedy Leo z Gemin'em zobaczyli, że jestem w kuchni. Leo od razu włączył swój „fangirling”.
Wyją pośpiesznie komórkę i po chwili usłyszałam syntezator.
-Haaaaana. - tak, było tam dużo „a” - jak wyspałaś się?
Aplikacja cię trochę oszukuje Leo . - pomyślałam, ale lepszy rydz niż nic.
Podał mi komórkę. Napisałam na klawiaturze „Dobrze, a ty?” i wcisnęłam >tłumacz<.
Wyciamciaramciał coś po koreańsku.
-Dobrze. - odpowiedziała komórka Leo.
Wróciłam do robienia jajecznicy, chwilkę to zajęło, ale bardzo się cieszyłam gdy jedzenie znalazło się już na moim talerzu. Zajadałam się i popijałam to wszystko herbatą zaparzoną przez Gemin'a.
Gdy już skończyłam i poszłam wstawić talerz do zmywarki do kuchni wszedł mój brat najpierw po koreańsku potem po angielsku powiedział, że po drodze do szkoły musimy odwiedzić wytwórnię więc powinniśmy się już zbierać. Myślałam, że te polecenie dotyczy tylko chłopców więc mając jeszcze prawie godzinę do autobusu skierowałam się na schody.
-A ty gdzie ? - zapytał mnie po polsku mój brat, miał dziwny akcent.
-Hm? - odwróciłam się i spojrzałam pytająco.
-Bierz torbę i pakuj tyłek do samochodu. - powiedział i wskazał mi palcem drzwi.
-Serio muszę ? - popatrzyłam błagalnie.
On tylko pokiwał głową. Zrobiłam co kazał, wzięłam torbę i wyszłam z domu wypatrując auta.
Duża czarna furgonetka stała na ulicy.
-Ppalli! Ppalli! - krzyczał do mnie Leo wybiegając z domu.
-Co się pali ? - zapytałam wychodzącego za nim brata.
-On mówił: szybciej. - wytłumaczył.
Leo jak wyścigówka pobiegł do furgonetki, za nim biegli Gemin, potem RJ. Łukasz też przyśpieszył i wyprzedził mnie o pięć kroków. Więc w tym maratonie to ja byłam ostatnia, pomijając ciągnącego się jak mordoklejka Jake'a, który szedł tuż za mną.
-Spałaś? - zapytał szeptem z tym bezczelnym uśmiechem.
-Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się wrednie w odpowiedzi na jego głupi wyszczerz.
Przyśpieszyłam kroku tym samym zajmując miejsce z tyłu obok RJ. Obok mnie usiadł Jake, zatrzasną drzwi i samochód ruszył.
Droga nie była długa, jednak dzięki porannym korkom trwało to dłużej niż powinno. Jake stał się obojętny, znowu. Siedział cicho, RJ także. Jedynymi. którzy rozmawiali był Leo i Gemin. Mój brat prowadził auto.
-Chłopcy przygotować się – powiedział mój brat najpierw po angielsku, a potem po koreańsku. Ten to ma trudne życie.
Zespół naciągną kaptury na głowy, wszyscy założyli czarne okulary przeciwsłoneczne i niektórzy naciągnęli chustki do połowy twarzy.
-O co chodzi ? - zapytałam.
-Lepiej żeby nikt nas nie widział i kojarzył przed debiutem. - powiedział RJ obojętnym tonem, jak zwykle.
Wysiedliśmy przed dużym szarym „blokiem” z mnóstwem okien. W sumie był prawie w całości szklany. Nad szerokimi drzwiami widniał duży napis SILVER MEDIA. Pod budynkiem tłoczyła się niezła kolejka.
-Jak ci się podoba? - zapytał mój brat.
-Niezły budynek. Po co ci ludzie? Rozdajesz coś ? - zaśmiałam się.
-Każdy chce być sławny. - wzruszył ramionami i założył okulary przeciwsłoneczne po czym wcisnął jedną parę do mojej ręki. Nie zastanawiając się włożyłam je pośpiesznie na nos.
Ludzie krzyczeli i próbowali dotknąć mojego brata gdy wchodziliśmy do budynku, a także obmacywali chłopaków. Kilka rąk dotknęło i mnie.
-Wow, jacy napaleni. - skomentowałam gdy znaleźliśmy się w środku. Przez chwilę spojrzałam na Jake'a który pomachał brwiami. Zrobiłam zniesmaczoną minę i odwróciłam się do mojego brata.
-Teraz jedziemy na górę, chłopcy muszą obeznać się z dzisiejszym harmonogramem. Ty w tym czasie poczekasz u mnie w biurze. - oznajmił, gdy wsiedliśmy do windy.
-Ok.
Winda zatrzymała się na drugim piętrze, czyli przedostatnim. Poszliśmy korytarzem prosto.


>>>>>>>><<<<<<<<<

Myślę że zostanie to jeszcze troszkę wzbogacone i poprawione , albo i nie ^^ Czekajcie cierpliwie ;*

aha i jeszcze jedno, pomysł z zapowiedzią podesłała mi Klaudia (pozdro bejbe xd) :> jak coś to dla niej podziękowania nigdy nie myślałam żeby zapowiadać rozdziały :3 ;***

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 4 cz 3

 Poczułam jak cała krew z mojego ciała nagle wylewa się na moich policzkach.
Wiecie kobieta rzadko znajduje się w takich sytuacjach jak ta. W tym momencie przystojny Azjata leżał ustami na moich ustach. Tak, bardzo niecodzienna sytuacja.
Patrzyłam się w jego oczy, a on w moje. Zarówno w jego jak i w moich widać było ogólnie zaskoczenie, trochę przerażenia, ciutkę zdziwienia.... Dobra ! Tworzę się, okropnie dziwnie się czułam i nie wiem ile to trwało te leżenie na sobie. Ale w końcu ktoś to musiał przerwać.
Teraz tak żałuję, że to on to zakończył, gdybym to była ja miałabym w przyszłości powód do dumy. Niestety byłam na dole.
Jego dłonie znalazły się z obu stron mojej głowy. Podniósł się na rękach, tak jakoś na wzór pompki. Uśmiechną się szyderczo.
-Rany wyglądasz jak jagoda. - powiedział przechylając lekko głowę w prawo niby to w geście badawczym. Złapałam się za policzki by zasłonić czerwone plamy (zwane przez niektórych rumieńcami).
-Zejdź ze mnie – powiedziałam cicho.
-Hmm? - popatrzył na mnie pytająco.
-Złaź ze mnie ! - krzyknęłam mu w twarz tak głośno, że ze strachu ( zaskoczenia) przewrócił się na plecy lądując obok mnie po czym zaraz się podniósł do pozycji stojącej.
-Wstawaj – powiedział patrząc się w niebo i wyciągając do mnie rękę.
Podniosłam się, bez korzystania z jego pomocy.
-Dobra.- mrukną chowając rękę do kieszeni spodni. -A teraz chodź, zawiozę cię do domu.
-Możemy tego sobie oszczędzić, powiedz tylko gdzie mam iść.
-Naprawdę musisz być takim twórcą problemów.(trouble maker xd) - patrzył się na mnie spod przymrużonych powiek.
Złapał mnie za rękę i pociągną na skuter.
-Chyba umiesz to założyć? - powiedział podając mi kask po czym usiadł „za kierownicą”.
Popatrzyłam się na kask, a potem na niego. Nachalnie pokazywał mi ręką, żebym się streszczała, więc zrezygnowana nałożyłam ten „hełm” na głowę. Podeszłam do skutera, złapałam się za barki Jake'a i już miałam przekładać nogę gdy nagle odwrócił głowę w moją stronę i krzykną.
-Ej! Co z ciebie za dziewczyna?!
-O co ci znów chodzi? - popatrzyłam na niego wkurzona. Znacząco popatrzył na moją sukienkę.
„No tak „ - powiedziałam do siebie w myślach. „Damom nie wypada siadać na 'okrak' ”
-To jak mam usiąść? - zapytałam ze zmęczeniem w głosie. No miałam go całkowicie dość.
-Bokiem.
-Co?!
Złapał mnie jedną ręką w talii i usadził na siedzeniu. Nie powiem, było stabilnie.
-Teraz złap mnie w pasie.
Ścisnęłam go mocno obiema rękami. A co mi tam wyżyję się trochę na nim.
-Chcesz mnie udusić?
-Lubisz to. - powiedziałam obojętnie.
Nie odezwał się już, tylko odpalił motor. Poluźniłam trochę uścisk bo czułam że jeans jego kurtki jeszcze chwila, a odbije mi się wzorkiem na rękach.
Ruszyliśmy, przymknęłam oczy wtulając się mocniej w jego plecy.
Nie minęła chwila, a znaleźliśmy się na podjeździe domu mojego brata.
Zeszłam ze skutera. Jake zaraz za mną.
-Ekhm. - mrukną, pokazując na kask.
Odpięłam pasek i podałam mu go grzecznie. Czyli rzuciłam mu go w łapy z największą siłą.

-Dziękuję. - powiedziałam cicho.
-Przepraszam nie słyszałem. - powiedział złośliwie uśmiechnięty.
-I ty masz zostać piosenkarzem? Jakoś mało co słyszysz. - dogryzłam i weszłam do domu.
Światło było zgaszone. W sumie to nie widziałam i klepałam ręką po ścianie szukając włącznika.
Gdy go znalazłam, poczułam że czyjaś ręka ląduje na mojej. Światło się zapaliło.
Oczywiście nie nikt inny jak Jake stał do mnie wyszczerzony. Przysuną się do mnie i jedną ręką oparł się o ścianę obok mojej głowy.
-Jesteśmy sami.
-Mam się bać? - zapytałam zmęczona. Prześlizgnęłam się i poszłam w stronę kuchni zostawiając go z jego ręką na ścianie.
Poszedł za mną.
Zajrzałam do lodówki.
-Wow. Za dużo to wy nie macie. - powiedziałam oglądając kilka puszek.
„Spaghetti w 3 minuty”, „Jakiś Rosołek” , „Pulpeciki z grzybkami”, „Kapusta” (?) wszystko czytałam z obrazków. Kurczę koreański to nie mój język zrozumcie.
-Nie mamy czasu żeby jeść, zwykle jadamy coś na mieście, lub zamawiamy. - wytłumaczył sięgając do lodówki po wodę oczywiście nie omieszkał objąć mnie przez chwilę jedną ręką w pasie.
Odwróciłam się gwałtownie.
-Nie rób tak! - krzyknęłam.
-Jak? - zapytał po tym jak upił łyka z butelki.
-Nie dotykaj mnie.
-Nic na to nie poradzę. - powiedział z udawanym smutkiem w głosie. - Stałaś mi na drodze musiałem cię przesunąć.
-Jak jesteśmy wszyscy razem to nawet słowem się do mnie nie odezwiesz. Jak zostajemy sami to mnie macasz i szepczesz.
-Jeju, dziewczyno powstrzymaj fantazje. - powiedział uśmiechnięty.
-Nieważne – odwróciłam się znowu w stronę lodówki. Z produktów które były mogłam zrobić sobie jajecznicę, lub sałatkę z sałaty (co brzmiało super bez sensu ale nie było tu innych warzyw niż sałaty ). Było jeszcze te puszkowane żarcie, ale mnie brzydziło więc zdecydowałam się na jajecznicę.
-Gdzie macie patelnię? – zapytałam i odwróciłam się.
Jego twarz znajdowała się naprzeciwko mojej. Stał cały czas za mną ?
-C-co robisz ? - zapytałam cicho.
-Odkładam wodę. - szepną z tym samym głupim uśmieszkiem. Czułam za plecami, że schował wodę i zamkną lodówkę.
Przyparł mnie do lodówki. Byliśmy w sumie tego samego wzrostu. On był jakieś 3 cm wyższy. Oczy znajdowały się na tej samej wysokości.
Cały czas mówił szeptem.
-Jedyne słowo z ust Leo które rozumiem to „HaNi” .
-Hmm?
-Jest od ciebie uzależniony.
-J-jest co? - zająknęłam.
-Może ja też powinienem... - odgarnął mi włosy za ucho.
-Powinieneś co? - zapytałam jeszcze ciszej. Zatrzymajmy się na minutkę.
Coś z jego głową nie tak, czy to ja nie mogę przystosować się do klimatu. Dziś rano uważał że jestem z Rosji a do tego że jestem głupia. Teraz bardzo wymownie pokazuje jak bardzo mnie lubi. Co za chłopak, może bierze jakieś tabletki? Ma zaniki pamięci? Jeszcze, żeby był przeciętny, a on wygląda jak azjatycki książę z bajki. Idealne rysy twarzy, ciemne brązowe oczy i czarne włosy.
Od początku( a nie minęło jakoś dużo czasu) wyglądało na to że przyjaciółmi nie będziemy, a teraz?
Zamknął oczy i powoli przysuną swoją twarz do mojej widząc to poddałam się i skopiowałam jego tuchy. Nasze usta już lekko się dotykały.
-Hana ! Jake ! Jesteście w domu ?! - usłyszałam głos mojego brata z korytarza.
Odsunęliśmy się od siebie bardzo szybko.
Ja zrobiłam się czerwona (jak zwykle), Jake odchrząkną.
-Jesteśmy w kuchni. - powiedział głośno
Mój brat, za nim GeMin, tuż za nimi Leo (który wyglądał jakby go piorun trzasną) wbiegli do kuchni.
Łukasz przytulił mnie bardzo mocno i pogładził po włosach.
-Dobrze że nic ci się nie stało. - szepną mi we włosy. Zaraz się odsunął złapał mnie za ramiona i potrząsną zmieniając ton – Gdzie ty byłaś?!
-Tu i ówdzie? - powiedziałam szczerząc się. Odwrócił się w stronę Jake'a.
-A ty nie mogłeś zadzwonić że już jesteście w domu?!
-Zabrałeś mi komórkę. - przypomniał mu arogancko.
-No tak... Dzięki że ją znalazłeś – powiedział klepiąc go po ramieniu i oddając mu telefon uprzednio wyjmując go z kieszeni. - Może ty mi powiesz, gdzie ona była ?
-Widziałem jak wysiada z samochodu...
-Samochodu?! - mój brat wywalił gały na wierzch i przez chwilę się na mnie popatrzył super przerażającym wzrokiem. Mocno pokiwałam głową patrząc Jake'owi w oczy żeby nic nie mówił.
-Autobusu.- natychmiastowo poprawił.
-Byłam na wycieczce. - powiedziałam szybko – wczoraj w nocy poszukałam w necie co mogę zwiedzić i jaki autobus wybrać.
-No dobrze, ale nie możesz tak robić że wszyscy się o ciebie martwimy. - powiedział głaszcząc mnie po głowie. Co ja dziecko jestem? Włosy mi wyjdą od tego głaskania.
-Jestem zmęczona pójdę spać. - powiedziałam i zaczęłam powoli kierować się w stronę pokoju.
-Hani! - Leo przytulił się do moich pleców. Jaki mały uroczy kotek. ^o-o^
Mój brat krzyknął coś do niego po koreańsku i szybko oderwał ręce.
-Nastaw budzik, jutro idziesz przecież do szkoły. - przypomniał mi mój brat.
-Pamiętam. - krzyknęłam wchodząc po schodach na górę.
Nie miałam już problemu ze znalezieniem pokoju. Po wejściu do niego od razu rzuciłam się na łóżko.
-Ohh... - odsapnęłam – Jaka jestem zmęczona. - zaburczało mi w brzuchu. - I głodna.
Gdy byłam sama lubiłam głośno mówić. Teraz to był jeden z tych nielicznych momentów gdzie mówiłam po polsku.
-Trzeba nastawić ten budzik. - chwyciłam za komórkę i po kilku kliknięciach zakończyłam sprawę, znów ciężko wzdychając i zamykając lekko oczy.
Analizując wszystko powoli stwierdziłam, że jednak na głodno nie dam rady normalnie myśleć o tym dniu więc poszłam do łazienki. Bardzo chciałam iść do kuchni, ale nie mogę już patrzeć dzisiaj na Jake. A możliwe było że nadal tam się kręcił.
Wzięłam szybki prysznic, założyłam piżamę, potem zmyłam resztki makijażu i nasmarowałam twarz kerem. Zauważyłam że mi się kończy. Kurcze mogłam kupić go na zapas.
Narzuciłam szlafrok i weszłam do pokoju.
Zdziwiona popatrzyłam na tarczę zegara wiszącego nad biurkiem.
23:37
Późno.
Położyłam się spać.

--------------
 1469 wyświetleń :3 
Muszę wracać do szkoły, ale notki będę się pojawiać tak jak zwykle ;p z opóźnieniem. Sory ferie się mi kończą. TT-TT
Mam nadzieję że rozdział się podobał, piszcie proszę komentarze jak przeczytacie. 
Przynajmniej dwa słowa typu. "Totalna żenada" albo "Super rozdział" . 
Będę wiedziała przynajmniej ile osób z tych które weszły na mojego bloga naprawdę go czytają :3